Archiwum 23 lipca 2002


lip 23 2002 Myślę i mnie nie ma
Komentarze: 3

Słońce rozjaśnia nieco kolory na świcie gdy popatrzyć w dzień słoneczny na świat odczuwamy pewnego rodzaju ulgę. Jasne żywe kolory powodują że odczuwamy chęć zmieniania świata ale czy to najważniejsze. Stawiamy sobie często pytanie dlaczego podążamy jakąś wytyczona drogą , jakże jednak często idąc tą droga uświadamiamy sobie że jest to droga do nikąd lub droga bez celu, to powoduje że odechciewa nam się tej wędrówki.

Zasadniczym pytaniem jest dokąd idziemy , często donikąd. Przeżywamy swe życie a opatrzność wystawia nam za to rachunek zresztą bardzo słony.

Przejdźmy jednak do ciekawszych przemyśleń. Siedzę właśnie przed swoim komputerem stukając w klawisze kolejne litery , w uszach gra mi “Gdybyś była moja' duetu Krawczyk Bregović wiem że to nie muzyka najwyższych lotów ale ten utwór oddaje stan mojego ducha najpełniej. Piosenka o straconej miłości straconym czasie , straconych , uczuciach , przegranej sprawie , dająca jednak pewna nadzieję w słowach “ Gdybyś była moja” a może ...

Poznałem na własnej skórze czyli z autopsji co znaczą słowa “ Jest ból , który ciało od duszy oddziela “ ból po zmarnowanym uczuciu , tragizmu tej sytuacji dodaje fakt że sam na własna prośbę zmarnowałem to uczucie. Rozrzutnie szafowałem nim na prawo i lewo szastając do utraty wszystkiego , destrukcyjnie z uporem maniaka , niszczyłem i burzyłem to uczucie , może dlatego ze tylko tego nauczyli mnie rodzice nie ucząc miłości a może dlatego że jeszcze wtedy to uczucie nie zakiełkowało na tyle mocno by przebić sie jak przebiśnieg w zimie przebijający pierzynę śniegu by oznajmić światu że nadchodzi wiosna, przez skorupę obojętność nienawiści lęków i fobii po poprzednich związkach po prostu nie byłem gotowy na ten związek.

Niestety świadomość co nas łączy przyszła za późno a teraz to już żal nad rozlanym mlekiem. “Owieczka” juz nie czuje żal zalał jej serce , a miłość przerodziła się w nienawiść. Winny po stokroć ! o sobie myślę i już nic nie może mnie uratować ...

Czasami w przypływie ogromnego bólu , próbuję wstrzyknąć sobie jak morfinę tą myśl , która ma łagodzić ból a może zostałem wykorzystany, może ona choć nieświadomie realizowała swój plan , chcąc wyrwać się z małego miasta, robić karierę potrzebując mnie do realizacji swego celu. Niestety morfina ta nie przynosi ulgi bo wiem jeśli tak było to tylko dzięki mnie chociaż tak naprawdę na tą tezę może odpowiedzieć tylko ona owieczka robiąc uczciwy rachunek win i krzywd.

Chociaż taki rachunek zawsze wychodzi po środku nigdy nie ma winnego i niewinnej jeśli chodzi o miłość.

“ Miłość to mój chleb” to smutna prawda karmię się nią i dzięki niej żyje , jest to po prostu cel w moim marnym nijakim życiu.

Nasuwają mi się w tej chwili piękne obrazy tego dnia kiedy byłem najszczęśliwszy na świecie z moja owieczką , była to bardzo pochmurna i deszczowa sobota wybraliśmy sie razem do Poznania jadąc pociągiem o tyle to ciekawe że ja jechałem z Wrocławia a ona dosiadła się w Lesznie { dla nie wtajemniczonych Leszno leży na trasie do Poznania}. Niebo i Bóg dodał naszemu rodzącemu się uczuciu deszczową oprawę jakże radosną tego dnia pełnego szczęścia . Daruje sobie opisy naszego spotkania ale jedno co utkwiło mi na trwałe w pamięci to sceny z filmu “ Shrek” na , który poszliśmy kiedy w ciemnym kinie złączeni rękami smakowaliśmy nasze uczucie... Ale to już przeszłość !

Pozostałem jak samotny holender tułacz na swej drodze cierpiący i karmiący sie cierpieniem czekam co nowego przyniesie mi los gdzie mnie zagna w jaką część świata. Czy będę “Gościem utrudzonym “ witanym chętnie przez nieznajomych , którzy będą chcieli wysłuchać mojej opowieści , a może dojdę do celu mojej wędrówki ?

Na razie odpokutuję wszystkie krzywdy jakie komukolwiek wyrządziłem świadomie czy też nie świadomie , bom słoniem w składzie porcelany , tłukę jak porcelanę pozytywne uczucia kierowane do mnie, mężnie znosząc cierpienie , które o ironio sam sobie zgotowałem .

No a teraz coś innego w dniu wczorajszym oglądałem ciekawy film powstały na podstawie powieści znanego autora.

Tytuł filmu to w dosłownym tłumaczeniu “ Gra o śmierć “ a w tłumaczeniu dla mało rozgarniętych “Klub samobójców”.

Chociaż dywagacje na temat tytułu nie są dla mnie istotne jak i czasy w których film ten sie toczy to po jego obejrzeniu nasunęło mi sie pewne pytanie pytanie: Dlaczego tak wielu ludzi szuka ukojenia w samobójstwie. O nie mówię tu o śmierci zadanej szybko i bezboleśnie np. na torach gdy zbliżają się do nieszczęśnika światła lokomotywy , a przy okazji jakiej odwagi wymaga zadanie sobie śmierci , a może jakiej desperacji ? Ale o innych sposobach umierania: alkoholizmie , narkomani , itp. Działanie tych metod zabijania samego siebie są szalenie długotrwałe ale jakże przyjemne stan ciągłej euforii jakie dają te środki szalony odlot do momentu zgonu, umieranie na czyjś koszt. Co wybrać śmierć szybką czy powolną ciekawe pytanie nieprawdaż.

A wracając do początkowej tezy “Dlaczego tak wielu ludzi szuka ukojenia w samobójstwie” czy powoduje to otaczająca nas rzeczywistość czy też chęć rozwiązania swoich problemów w ten jakże prosty i zwalniający od odpowiedzialności sposób. To rozmyślanie pozostawiam otwarte może ktoś włączy się do dyskusji ale chyba nie...

CDN.

redgregory : :